poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Słowem wstępu...

Czasem się zastanawiam czy moi znajomi maja mnie raczej za spokojna, zrównoważoną czy wręcz przeciwnie – za postrzelana wariatkę, która ma 100 pomysłów na minutę ;) Trzeba by kiedyś zrobić ankietę ;P Generalnie ja uważam się za mieszankę obu tych rzeczy :)
Siedzę teraz na lotnisku w Rzymie. Jest 28 stopni. Dochodzi do mnie od czasu do czasu smród papierosów – jako ze przed lotniskiem wszyscy pala, a siedzieć w środku nie chce bo skoro jest tak ciepło na zewnątrz to grzechem by było siedzieć na terminalu. Jeszcze się nasiedzę gdyż następny lot mam o 22.40 a teraz jest 17.20. Póki jest ciepło i widno to będę siedzieć na zewnątrz. Nie powiem – poczułam już wakacyjna atmosferę :) Lotnisko temu sprzyja – tłumy ludzi jadących na wczasy i wracających – mogą człowieka przyprawić o tęsknotę za plażą czy ciepłym morzem. Ja nad morze nie jadę, ale atmosfera wyjazdowa mi się udzieliła. Nie mogę się doczekać wyjazdu do Tunezji – tam to dopiero będzie plażowo i wakacyjnie :)

Póki co Tajwan na mnie czeka – choć do czwartku wszystko wskazywało na to że nie będzie mi dane tam polecieć. A jednak się udało! Wyszłam z założenia ze raz się żyje i taka okazja może się szybko nie powtórzyć. Szkoda ze jadę sama, ale tak to jest jak mąż jest bardziej „zrównoważony” i nie podziela „zwariowania” zony :P :) :) ;)
Jako ze wszystko działo się bardzo szybko w ciągu ostatnich dni – i nie wszystkim się chwaliłam ze mam okazję wyjechać na Tajwan – to w kilku słowach streszczę o co właściwie chodzi :)
No wiec: czasem opłaca się być wiecznym studentem, bo wieczny student wiele przeszedł na uczelni i wie co nieco – np. ze istnieje cos takiego jak Biuro Współpracy Międzynarodowej, które organizuje fajne wycieczki :) Tym razem w ciągu 2 godz od przeczytania ogłoszenia o możliwości spędzenia 16 dni na Tajwanie, złożyłam pakiet dokumentów, po czym się okazało ze się dostałam :) Ja i jeszcze jedna dziewczyna z uczelni, jednak ona od razu zrezygnowała. Na początku lipca tajwańska uczelnia wybrała 50 szczęśliwców – wśród których znalazłam się i ja :) Moje zdziwienie było tym większe ze oprócz mnie na Summer Program dostało się jeszcze 2 Turków i ta dziewczyna która zrezygnowała. Pozostali uczestnicy są z Korei, Japonii, Wietnamu, Chin i jeszcze innych krajów, ale nie pamiętam z jakich – generalnie sami skośnoocy. Wiec będę się wyróżniać z tłumu.
3 dni temu – tj w czwartek zadzwonili do mnie z Tajwanu z pytaniem czy przyjeżdżam czy nie, bo nie wysłałam do nich informacji o numerze lotu jakim przylatuje. Nie wysłałam bo miałam nie jechać. Tak wiec powiedziałam im ze z przykrością ale musze odwołać mój przyjazd. Napisałam również maila – na wypadek jakby ich znajomość angielskiego nie była zbyt dobra ;)

Na następny dzień – już tak bardziej z przyzwyczajenia niż z nadziei ze znajdę w miarę tani bilet – weszłam na fru.pl w celu sprawdzenia czy przypadkiem nie wyszuka mi czegoś w miarę rozsądnej cenie. I ku mojemu zdziwieniu znalazło bilet w cenie jaka wyświetlała się z dobre 3 tyg temu. Nie powiem żeby cena była atrakcyjna, ale w końcu raz się żyje! :)

Na szybkiego zarezerwowałam bilet, poprosiłam o urlop w pracy i zadzwoniłam na Tajwan czy jeszcze mogę to wszystko odkręcić i przyjechać. :) Zachwyceni pewnie nie byli ale powiedzieli ze mogę :)
Wiec w piątkowy wieczór kupiłam bilety, w sobotę walizkę, obskoczyłam jeszcze 2 imprezy, pożyczyłam aparat (bo nasz jest w naprawie), kupiłam bilety na intercity i o 7.14 w niedziele opuściłam Kraków żałując cholernie ze jadę sama a nie z Marcinem.
No i tak oto jestem w Rzymie i czekam na następny samolot. Jeszcze 5 godzin.

Potem międzylądowanie w Indiach (Delhi) i na 20.30 mam być na miejscu – czyli w Tajpei (stolica Tajwanu) skąd ma mnie odebrać jakiś Chińczyk – Joseph. Potem jakoś się przemieścimy do Taichung – gdzie mieści się uczelnia. To jest jakieś 50-60 km od Taipei wiec mniemam, że będzie to zorganizowane tak jak rok temu w Korei – ze zgarną jakichś 5-6 studentów i wpakują nas w jakiś autokar który nas na miejsce zawiezie. Zobaczymy.

Przesuniecie czasowe jest 7 albo 8 godz (oni są ‘do przodu’) wiec teoretycznie powinnam tam być w wasze poniedziałkowe popołudnie.
Jako ze Program zaczyna się od 4.08 to będę miała jeszcze cały dzień 3.08 żeby sobie połazić po mieście i rozglądnąć się po okolicy. Aparat mam pożyczony od męża Ziębuli (dzięki!!!) wiec zdjęcia będę wrzucać na bieżąco – o ile będę miała jakiś normalny Internet.

To tyle z Rzymu :)

1 komentarz: