wtorek, 3 sierpnia 2010

Dolecialam :)

Niestety nie mogę się tu rozpisywac gdyz nie mieszkam sama – jako współlokatorki mam Japonke i Koreankę. No i zarówno jedna jak i druga już spia (jest 23.15). Tzn probuja bo ja mam wlaczone światło bo uzywam kompa.

Wiec będzie zwiezle :)

Przyleciałam wczoraj o 21. Odebrały mnie z lotniska 2 osoby – dziewczyna Cathy i chłopak Joseph.

 Bylam zaskoczona ich biegla znajomością angielskiego, jednak jak się pozniej okazalo oboje studiuja literature angielska – stad większość zajec maja po ang. Ale nie powiem – nastawilo mnie to optymistycznie ze wszyscy Tajwanczycy mowia tak swietnie. Nic bardziej mylnego (jak się pozniej okazalo).
Do akademika trafiliśmy po 3,5 godzinach, gdyz podroz składała się z jazdy autokarem i pozniejszej jazdy taksowka. Gdy już dotarliśmy pod bramy akademikow okazalo się ze napotkaliśmy na kolejny problem, gdyz żadne z nich nie znalo kodu do mojego pokoju a nikt nie wiedział z kim mieszkam – bo jeśli moje współlokatorki bylyby w srodku – można by było po prostu zapukac i przecieżby otworzyly. No ale nie – trzeba było się dowiedziec bo bez znajomości kodu strażnik nas nie chciał wpuścić. Kolejnym problemem był fakt ze Joseph nie mogl wejsc z nami bo przeciez jest noc i chłopakom wstep wzbroniony :) Przerabiałam to już w Korei wiec to mnie nawet nie zdziwilo.

Gdy już udalo nam się dotrzec do pokoju okazlao się ze pokoj zamkniety jest na kłódkę :D A do klodki trzeba znac kod, którego nie znaliśmy. Wiec po wykonaniu kolejnych telefonow, udalo się nam go zdobyc i mój pokoj się otworzyl.
Moich współlokatorek w nim jeszcze nie było wiec spokojnie mogłam się krzątać do 3 w nocy.
Jakbym miala opisac pokoj – to pierwsze wrazenie było niezbyt fajne. 4 meble – na dole biurka, na gorze lozka, klimatyzator, 4 szafki, wyjscie na balkon i brudna lazienka. Warunki srednio fajne – gorsze od polskich akademikow. No ale coz – jakos to przezyje :)
Po licznych nieudanych probach polaczenia sie z metam poszlam spac z nadzieja ze uda mi się wstac o 9 bo o 10:30 umowilam się z moimi „opiekunami” na sniadanie.

1 komentarz: