piątek, 20 sierpnia 2010

13.08.2010 (piątek) Zawody & Wenchang and Wanche Temple

W piątek po południu zorganizowali nam zawody – podzielili nas na kilku osobowe grupki, dali nam mapki i nie wytłumaczywszy zasad, kazali nam podążać za znakami na mapce. Jak już po ok. 15 min zorientowaliśmy się o co chodzi, to zabawa okazała się całkiem fajna. Minusem była pogoda – zero chmurki na niebie i niemiłosierny skwar. Wiec normalnie się z nas lało jak biegaliśmy po kampusie. :) Moja grupa zajęła trzecie miejsce (na 6 lub 7)

Wieczorem – jak już cała zabawa się skończyła i odżyłam jakoś po wzięciu prysznica, poszłam znów zaliczać kolejną świątynie :) Uwierzcie mi, że chciałabym napisać że widziałam coś innego niż świątynię, ale obawiam się że dopóki będę siedzieć w Taichung, to tylko będziecie czytać o świątyniach :)
Tym razem po raz kolejny chciałam sprawdzić czy moja nauka chińskiego przynosi jakiś rezultat. Jako że pojechałam do części miasta gdzie jeszcze mnie nie było, to nie do końca byłam pewna gdzie iść więc spytałam o droge :) Po chińsku rzecz jasna – no i z użyciem mapy :) Pani – rozochocona tym, że będzie mogła mi odpowiedzieć również po chińsku, zaczęła mi tłumaczyć jak mam iść, ale oczywiście nic z tego nie zrozumiałam. Za to spytałam (również po chińsku) czy mam na pierwszym skrzyżowaniu skręcić w prawo i pani zrozumiała (jeeee!!!! Wreszcie ktoś mnie zrozumiał!!!)

Jako że zanim dotarłam na miejsce było już późno – fotek zrobiłam niewiele. Poszłam jeszcze coś kupić do jedzenia, a jako że nie miałam klucza do akademików to postanowiłam wrócić zjedzeniem do domu i zjeść w pokoju. Bałam się że jak wrócę zbyt późno to nie spotkam nikogo kto wraca i będę musiała dłuuugo czekać na kolejnych nocnych włóczykijów.

W nocy zepsuła nam się klimatyzacja… Wiec nie dość że huczała przez całą noc – przez co nie dało się spać – to jeszcze nie chłodziła ;( To była jedna wieeelka masakra. Nad ranem (po 4) ze zmeczenia zasnęłam, ale już o 6 obudziłam się bo byłam zlana potem… Tragedia….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz