środa, 11 sierpnia 2010

11.08.2010 Sun Moon Lake

Wreszcie nas wzięli na wycieczkę! :) Szkoda tylko ze akurat miało padać… No ale padało dopiero o 15 wiec nie ma co narzekać. Byliśmy nad jeziorem Sun Moon Lake, które w googlach ma pełno prześlicznych zdjęc, a mnie niestety nie udało się zrobić żadnego powalającego :( Mogę zwalić tylko na pogode – nie dość że przeważnie jest tu (na Tajwanie – a dokładnie nad centralną i północną jego częścią) niebo białe – sama nie wiem czy są tu chmury czy smog… to do tego zza tych chmur/smogu tak waliło słońce, że zdjęcia wyglądają jak prześwietlone ;/


No cóż – trudno. Nieba nie zmienię.

Byłam zaskoczona, gdyż jak na miejsce typowo turystyczne – miejsca przylegające do jeziora nie były ani ładne ani nie miały wysokich cen – ceny były wręcz porównywalne z tymi jakie są tu na nocnych marketach. Nie mniej jednak niewiele można było kupić – prócz pysznego wina ryżowego domowej (chyba) roboty, które miałam okazję spróbować i ryzowych ciasteczek które robi się z tego:


U nas w Polsce byłoby nie do pomyślenia żeby w takim na Zakopanym, czy Międzyzdrojach było tylko kilka straganów/sklepików z pamiątkami, a tu – 10 sklepików na krzyż i to jeszcze stosunkowo tanich.


Nad jezioro zawiozła nas gondola.




Więc tą samą gondolą wróciliśmy po jakimś czasie do miejsca, skąd zaczynał się „turystyczny szlak” po starych tajwańskich wioskach – coś w formie skansenu. W niektórych były przedstawienia (stąd te zdjęcia poniżej) – a w jednym miałam okazję wziąć udział, bo mnie Cathy wyciągnęła na scenę.

Potem stopniowo schodząc w dół w kierunku autobusu zaliczaliśmy kolejne punkty turystyczne.






Na samym dole było coś a’la wesołe miasteczko. 3 krauzele – 2 rollercoastery i UFO – normalnie mnie zmiażdżyły. Nie pamiętam żebym miała okazję jechać na tak odlotowej „karuzeli”. Nie mam zdjęć, ale może coś znajdę w necie to zamieszcze.



No dobra – nie znalazłam, więc zdjęc nie będzie. Zamieszcze jedno z UFO – siedziało się w karuzeli z nogami spuszczonymi w dół – UFO wjeżdżało na samą górę a potem z całym impetem spadało w dół. Rewelacja! Byłam nieco ;) zestresowana :D


W drodze powrotnej myjaliśmy pola ryżowe (zdjecia z autobusu) i słupy wysokiego napięcia na fajnych podporach :)





Po powrocie poszłam z Mio na obiad – ona z Japońcami wyczaiła jakiś bar z dobrym żarciem, więc nie powiem – ma plusa, bo ryż z krewetkami był bardzo dobry :)


Link do zdjęć: Sun Moon Lake

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz