niedziela, 8 sierpnia 2010

Piątek – pierogi i „mój pierwszy raz”

Ze sniadaniem mi nie poszlo – zamówiłam glutowanty ryż (po lewej) i jakieś ciasto ryżowe – w miarę znośne w porównaniu do tej ryżowej kupy.


Dzień zaczął się od nauki liczenia po chińsku. Musze przyznać że mają tu dziwne sposoby – kilka razy nam przeczytali jak się liczy po chińsku i już byli przekonani że zapamiętaliśmy :) Na szczęście nie tylko ja mam taka słabą pamięć, więc poprzez grę w karty jakoś zapamiętaliśmy jak to się liczy. O dziwo – cyfry brzmią nadzwyczaj prosto :)

W przerwie na lunch, która jest za długa (wg mnie) – bo trwa 2,5 godz wyciągnęłam Josepha do pobliskiej świątyni. Oni (tajwańczycy) nie są przystosowani do „chodzenia”. Przez to że się przemieszczają wszędzie skuterami to mają zachwiane poczucie dystansu. Spacer zajął nam 15-20 min w 1 stronę, a Joseph tak narzekał że to jest strasznie daleko i nie chciał mnie puścić samej żebym się nie zgubila :)
Świątynia Xingxiu Temple okazała się całkiem łądna – choć urok psuły otaczające ją budynki, które zupełnie do niej nie pasowały.


Po południu mieliśmy zajęcia z „chińskiej kuchni”. Jako że pierogi uważane są tu za ichniejsze danie narodowe – bardzo zdziwił ich fakt, że u nas mówi się że pierogi są polskie. Tak więc zadziwiłam ich szybkością i precyzją lepienia ;) W końcu tak często je lepię, że mogłam już dojść do perfekcji :P

Po południu wyrwałam się na pierwszą samodzielną wycieczkę po mieście :) Pojechałam autobusem z mapą w ręku wzbudzając niemałe zainteresowanie moją osobą w autobusie. W celach sprawdzenia czy poruszanie się samej po mieście jest bezpieczne – spytałam orientacyjnie kilka osob o drogę i ku mojemu zdziwieniu – okazało się że nie jest tak źle – zawsze się ktoś z w mire dobrym ang znajdzie w okolicy.

Takim oto sposobem zaliczyłam Taichung Park i porobiłam kilka fajnych zdjęć.





Wieczorem (o 20) poszliśmy na kręgle – poznałam kilku bardzo miłych Tajwańczyków, oraz przejechałam się Hondą po mieście (zaliczając jeszcze jakąś świątynie) bo udało nam się ich przekonać że damy radę się zmieścić w 7 osob :)



Jako że był piątek to trochę nam zeszło zanim znaleźliśmy jakieś miejsce gdzie moglibyśmy pograc. Tutaj kręgle są bardzo popularne i tanie wiec na prawde ciężko z wolnymi miejscami. Kręgielnia gdzie wylądowaliśmy była jedną z mniejszych – a naliczyłam 40 torow :]



Link do zdjec: Taichung Park, kregle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz