wtorek, 10 sierpnia 2010

Calligraphy & Feng-Chia Night Market

Umiem juz się przedstawić po chińsku, liczyć, pytać o godzinę i datę. Czuję się mądra, choć nie zawsze pamiętam jak to się mówi, ale jak zerknę na kartkę to sobie przypominam :)

Z racji odczuwalnego zmęczenia o mało co nie zasnęłam na zajęciach z kaligrafii. Jakoś mnie już takie zabawy nie kręcą. Rok temu owszem – była to dla mnie nowość i dobrze się bawiłam, ale w tym roku jakoś nie bardzo mogłam z siebie wykrzesać jakikolwiek entuzjazm.




Wiec po południu jak pojechaliśmy na drugi koniec miasta (1,5 godz) na Feng-Chia Night Market to o mało nie zasnęłam w autobusie. Potem na szczęście się rozbudziłam :)

Powłóczyliśmy się po targu i o 20:30 zaczeliśmy się zbierać do domu gdyż zaczęło błyskać i baliśmy się ze lunie.


Troche popadało co mnie skutecznie w domu przytrzymało (wieczorem), ale za to pogadałam z Japonka (współlokatorką) i odpoczęłam - wiec nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)

Btw - jakby ktos mi wypominal zdjecie z kielbasa to tu macie z bananem :)
Nie moje co prawda, ale przeze mnie robione!




Link do zdjec: Calligraphy & Feng-Chia Night Market

1 komentarz:

  1. Zdjecia genialne!

    Ale widzac na nich co jesz to czy nie tesknisz juz za schabowczakiem? :P

    OdpowiedzUsuń