Z racji odczuwalnego zmęczenia o mało co nie zasnęłam na zajęciach z kaligrafii. Jakoś mnie już takie zabawy nie kręcą. Rok temu owszem – była to dla mnie nowość i dobrze się bawiłam, ale w tym roku jakoś nie bardzo mogłam z siebie wykrzesać jakikolwiek entuzjazm.
Wiec po południu jak pojechaliśmy na drugi koniec miasta (1,5 godz) na Feng-Chia Night Market to o mało nie zasnęłam w autobusie. Potem na szczęście się rozbudziłam :)
Powłóczyliśmy się po targu i o 20:30 zaczeliśmy się zbierać do domu gdyż zaczęło błyskać i baliśmy się ze lunie.
Troche popadało co mnie skutecznie w domu przytrzymało (wieczorem), ale za to pogadałam z Japonka (współlokatorką) i odpoczęłam - wiec nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)
Btw - jakby ktos mi wypominal zdjecie z kielbasa to tu macie z bananem :)
Nie moje co prawda, ale przeze mnie robione!
Link do zdjec: Calligraphy & Feng-Chia Night Market
Zdjecia genialne!
OdpowiedzUsuńAle widzac na nich co jesz to czy nie tesknisz juz za schabowczakiem? :P